Piotr Marek Blog

Archiwalny blog Piotra Marka zawierający wpisy sprzed kilku po powrocie do działalności.

Wyszukiwarka

niedziela, 6 lutego 2011

„Nie” dla anglojęzycznej ekspansji kulturalnej!

         Ostatnio wiele kontrowersji wywołała najnowsza sejmowa ustawa dotycząca nadawania w ciągu doby przynajmniej 33% utworów z „polskiej sceny muzycznej”. Nie wnikam tutaj ani w intencje sejmu, ani rządu, ani opozycji, które wszystkie oceniam negatywnie. Jednak ta ustaw sejmowa, wspierana nawet przez ministra Bogdana Zdrojewskiego, może mieć swoje ogromne plusy nie tylko dla „polskiej kultury”.
         Pomijam fakt, iż dysponuję wiedzą o tym, że znaczna część (jednak nie wszyscy) wykonawców w Polsce jest żydowskiego pochodzenia (część z nich sama się do tego przyznaje, inni „dziwnym trafem” czują ogromne więzi z USA i Izraelem). Pomijam też to, że ustawa z pewnością będzie faworyzowała przede wszystkim tzw. „swoich”. Owszem tak z pewnością będzie. Nie wykluczone jest też jednak to, że bardzo utalentowani, rodowici i niezależni Polacy także na niej skorzystają. Jak ktoś ma ogromny talent, to pomimo niechęci wytwórni, publiczne naciski same wymuszą wypromowanie danego artysty. Tutaj też rola obozu narodowego i reakcyjnego taka, ażeby uczestniczyć w tworzeniu kultury, zakładać (choćby małe, niskobudżetowe) wytwórnie muzyczne/filmowe, aby kreować wszystko niezależnie od „republikańskich (anty)wartości”.
         Ustawa taka będzie dobrym krokiem dla stworzenia przeciwwagi wobec zalewania  nas anglojęzyczną szmirą, która od lat okupuje europejskie rozgłośnie radiowe. Problem „amerykanizacji”, „kalifornizacji”, i innych form „angloamerykańskiego kulturkampfu”, dotyka nie tylko Polski, ale i wszystkich krajów Europy. Również takie „potęgi” jak Niemcy czy Francja borykają się z problemem zalewu ich kultury amerykańską i kanadyjską produkcją masową. Co prawa muzyka „niemiecka” czy „francuska” ma większą „siłę przebicia” od „polskiej”, to jednak i tak w amerykańskich czy kanadyjskich rozgłośniach zajmuje łącznie około 15% czasu antenowego. W tamtych krajach króluje, a raczej dominuje, „rodzima” „twórczość”, natomiast uświadczenie czegoś z Polski graniczy niemalże z cudem! Czy słyszał ktoś w amerykańskiej/kanadyjskiej stacji muzykę śpiewaną po polsku? Wątpię…A u nas co? A tak samo! Mowy polskiej tyle co europejskiej twórczości w krajach za oceanem…Czas powiedzieć temu „Nie”! Bądźmy dymni z „naszej twórczości”, jaka by nie była. Z resztą wypociny czarnoskórych raperów i cukierkowych blondynek amerykańskich w niczym nie przewyższają niskiego poziomu każdej muzyki komercyjnej. Czy Polacy to jacyś podludzie w stosunku do Amerykanów/Kanadyjczyków? Nie! Tu nawet posunę się do dość śmiałego sformułowania, że każdy kraj europejski to 1000 lat cywilizacji zbudowanej na wielowiekowych, narodowych i chrześcijańskich fundamentach cywilizacyjnych, natomiast tamte kraje powstały na bazie buntu przeciwko koronie metropolii skomasowanym w wielkiej rewolucji. Kim są Amerykanie/Kanadyjczycy? Zbuntowanymi Anglikami, Francuzami, Holendrami, Hiszpanami itd.
         Sprzeciw wobec dyskryminacji produkcji polskojęzycznych jest bardzo ważny. Nasza mowa nie jest w niczym gorsza od francuskiej czy angielskiej. Wbrew propagandzie prędzej człowiek nauczy się polskiego niż francuskiego. Również ważne jest walczenie o traktowanie na równi „polskich produkcji filmowych” wobec wyrobów amerykańskich i kanadyjskich. Dyskryminowanie „zagranicznego” i zadufanie wobec „swojego” widać u amerykanów na przykładzie portali filmowych. Polska strona „Filmweb.pl” ma w swojej bazie wiele tytułów, jak anglosaska „IMDB”. Jednak na polskiej witrynie widzimy plakaty filmów/seriali, szczegółowy opis obsady, zdjęcia i biografie wielu ludzi kina, i opisy fabuły produkcji, niemalże ze wszystkich krajów. Są tu zarówno te dotyczące Amerykanów, Polaków, Kanadyjczyków, Niemców, Irańczyków, Serbów, Węgrów czy Japończyków i ich efektów pracy. Jak jest na „IMDB”? No, tu już mamy „amerykańsko-kanadyjski szowinizm kulturalny”. Zdjęcia? No, jeśli chodzi o Amerykanów i Kanadyjczyków to mają je nawet mało znani ludzie kina. Fabuła? Amerykańskie i kanadyjskie filmy i seriale są szczegółowo opisane. Pełne plakatów, zdjęć z planu, a nawet foto-relacji z premier. Serialne amerykańskie i kanadyjskie są opisane nie tylko z tytułu i ludzi go tworzących jako całości, ale każdy ich odcinek jest wyszczególniony oddzielną stroną ze szczegółowymi opisami fabuły, twórców i obsady każdego z nich! Jak jest w przypadku ludzi kina i produkcji z Polski? Zdjęć nie ma prawie wcale. Nawet „naszych” głównych przedstawicieli. Są ewentualnie tylko tych, co wystąpili w czymś amerykańsko-kanadyjskim. Polskie filmy nie są opisane z fabuły, nie ma ani ich kadrów ani plakatów, że o foto-relacjach z premier już nie wspomnę! Serialne są opisane jedynie z tytułu, natomiast jeśli chodzi o wyszczególnienie każdego odcinka to już tego nie ma. Jest w przypadku występu poszczególnej osoby, aby napis „tytuł nieznany”, bowiem zarozumialcy zza oceanu nie raczą podać więcej szczegółów o jakimkolwiek serialu spoza ich terytorium. Po co, przecież dla nich „nie-amerykańskie produkcje” są czymś „gorszym”! Mówię „nie-amerykańskie”, bo nie tylko „polskie” produkcje i ludzie kina są tak źle traktowani. Tak samo jest w przypadku Niemiec, Francji, Japonii, Iranu a nawet Wielkiej Brytanii!
         Jeśli przeciwstawimy się amerykańsko-kanadyjskiemu szowinizmowi kulturalnemu, wypowiadając im bezkrwawą „wojnę kulturalną”, wtedy mamy szansę wywalczyć równe prawa dla naszych produkcji, które w niczym nie odstępują tandecie napakowanej jedno efektami specjalnymi, z USA i Kanady! Dla mnie film z dobrą fabułą jest lepszy od tego napakowanego efektami. Dla mnie stare dobre klasyki Alfreda Hitchcocka są o niebo lepsze od napakowanej jeno efektami współczesnej szmiry pozbawionej treści. O muzyce się nie wypowiem tak dobrze jak o kinie. Słucham jej nieczęsto, jedynie w domu, preferuję głównie wojskowe marsze, hymny i muzykę klasyczną.
         Jak wspomniałem we wstępie, ważna jest też rola Narodowców i Reakcjonistów w udziale w kulturze polskiej. Sam jak uda mi się dorobić, rozważam założenie małej wytwórni filmowej, choćby o budżecie sięgającym kilku tysięcy złotych. „Jak nie podoba ci się coś co jest teraz, to zrób sam coś lepszego”. Tak mi mawiają ludzie. Sam nie wiem jak się robi takie rzeczy, i proszę o informacje na ten temat, kontakt podam poniżej. Oczywiście wszystko w swoim czasie, najpierw studia i wojsko. Mnie krew mnie zalewa, jak widzę militarystyczne herezje pokroju bojowego pojazdu niemieckiego z 1943 roku podczas „Kampanii Wrześniowej”, czy wielgachnej kulki ze strzelby bojowej wiedząc iż takowy „strzela kartaczem”! Jaki jest sens ogromnego pocisku z nieproporcjonalnie małej do niego łuski? Taki aby wystrzelił i nie doleciał…z małego naboju „Kurz” 7,92 mm przy dużym ładunku prochowym (w łusce) można uzyskać prosty pocisk AT robiący większe szkody niż „ogromna kulka z pocisku o nieproporcjonalnie małej łusce”. O „co drugim Tygrysie” w armii III Rzeszy nie wspomnę. Gdyby tak było Niemcy w cuglach wygraliby II Wojnę Światową.  

Z narodowym pozdrowieniem, 
Piotr Marek