Piotr Marek Blog

Archiwalny blog Piotra Marka zawierający wpisy sprzed kilku po powrocie do działalności.

Wyszukiwarka

wtorek, 22 maja 2012

Tuzin wojskowych błędów w filmie „Rok 1612”

Piotr Marek (Lublin)         14 maja 2012 roku miałem okazję oglądać słynny kontrowersyjny rosyjski film „Rok 1612”. Produkcja okrzyknięta była mianem „antypolskiej”, i „propagującej rosyjskie tradycje imperialne czasów carskich”. Obejrzałem uważnie „Rok 1612” po czym stwierdziłem, że przeciętne hollywoodzkie produkcje są dużo bardziej antypolskie, również i hołdują w znacznie większym stopniu „imperialnym tradycjom amerykańskim (neokonskim)”. Filmy Woody’ego Allen’a są pełne niesmacznych antypolskich dowcipów, i jakoś nikt na to nie zwraca uwagi, pomimo sporej popularności w naszym kraju produkcji tego żydowsko-amerykańskiego filmowca.
         Moje uwagi odnośnie tego filmu są jednak inne. Pomijam fakt, że jest on przesiąknięty elementami fantastyki, zaś wydarzenia są przedstawione w sposób „luźny historycznie”. Zbulwersowały mnie jednak liczne błędy wojskowe. Skoro ktoś podejmuje się filmu zawierającego elementy batalistyczne, to niech czyni to w konsultacji z wojskowymi ekspertami, albo da sobie spokój. Nie jestem (na razie?) zawodowym oficerem. Powód jest prosty. Nie zamierzam zarażać się na marne kilka tysięcy miesięcznie w obronie systemu (demokracji) który traktuje wojskowych jak śmieci. Gdyby w Polsce funkcjonowało coś w stylu rosyjskiego Spetsnazu, gdzie życie kamrata jest cenniejsze niż kogokolwiek innego, to wstąpiłbym bez zawahania. Póki co na to się nie zanosi. Wracając do tematu nie mam w pełni wojskowych kwalifikacji. Jednakże podstawową wiedzę teoretyczną na ten temat posiadam. Stąd razi mnie wyraźne militarne dyletanctwo filmowców. Tak oto przedstawiam 12 błędów wojskowych filmu „Rok 1612”, wraz z moimi uwagami na ten temat. Błędy nie są przedstawione chronologicznie.

Jaki błąd wojskowy występuje
Jak powinno być
Kusznik, w pełni ukryty w wodzie, trafiał ze 100% skutecznością do przeciwników.
Nie uwzględniono tutaj czynnika przejścia bełtu ze środowiska ciekłego do gazowego (co powoduje wypaczenie i osłabienie lotu bełtu) oraz dodatkowego wpływu nurtu rzeki (dodatkowo zmieniając tor lotu bełtu).
Ukrywający się w wodzie kusznicy byli dobrym pomysłem na zaskoczenie przeciwnika. Nie raz wykorzystywano skrytych pod wodą strzelców. Jednakże w momencie strzału wynurzali broń aby zachować 100% celność. Kusza strzelca w momencie ataku powinna być wynurzona.
Podczas oblężenia twierdzy zapalali się zbrojni.
Ogień nie był w stanie zapalić zbrojnego. Mógł go co najwyżej oparzyć, ale nie zapalić. Pióra husarskie mogłyby się zapalić, ale bez większej szkody dla kawalerzysty.
Ogień powinien robić poważne szkody i siać spustoszenie głównie wobec licznej lekkiej piechoty i jazdy (posiadającej jedynie skórzane pancerze i kapelusze). Zbrojni jedynie mogliby zaznawać oparzeń nieopancerzonych części ciała.
Podczas potyczki na moście zbrojni ginęli od łuków trafiani w opancerzone miejsca.
Przebicie pancerza stalowego, dodatkowo wspartego kolczugą i skórą, pewne jest jedynie przy użyciu metalowego bełtu i stalowej kuszy. Kompozytowe kusze używające drewnianego bełtu miewały problemy z penetracją grubszego pancerza skórzanego. O łukach już nie wspomnę.
Łucznicy powinni starannie celować w nieopancerzone stalą części ciała w przypadku ataku na zbrojnych. Swobodną walkę powinni prowadzić jedynie wobec lekkich jednostek. Jedynie arkebuzerzy, strzelcy z piszczałami i kusznicy (ze stalowymi kuszami) powinni swobodnie eliminować zbrojnych w wyniku trafienia w opancerzone części ciała.
Zbrojni podczas oblężenia nieśli drabiny.
Podczas oblężeń drabiny niesione były w dużych ilościach, aby jak najwięcej udało się ich przyprzeć do muru. Była to misja straceńcza, do której wykorzystywano lekkie i mobilne jednostki piesze, najczęściej niewolników.
Drabiny powinny być niesione przez lekkich, zwinnych i szybkich piechurów, głównie jeńców, lub (potencjalnych) niewolników. Zbrojni wcale nie powinni nieść drabin. Byli zbyt kosztowni na wytracenie, i za wolni na dojście do muru z niewielkimi stosunkowo stratami.
W momencie trafienia rozgrzaną kulą w prochownię wojsk polskich, niemieccy najemnicy siedzieli jak osłupiali zamiast podjąć spontaniczną reakcję.
W tym momencie albo Niemcy staraliby się wyskoczyć z prochowni (ratując siebie i ostrzegając kamratów), albo w akcie desperacji próbowaliby wyrzucić kulę.
Piechota po wtargnięciu na atakowane mury, zamiast umocnić drogę dojścia dla nowych rzutów szturmujących, wdawała się w bezsensowną szermierkę.
Podczas oblężenia piersi, którzy wdarli się na mury, osłaniali wejścia dla nowych fal atakujących. Tamci dopiero przedzierali się kolejno w głąb. Szturmujący wybieraliby cele możliwie jak najłatwiejsze do eliminacji i jak najbardziej znaczące taktycznie.
Piechota, która jako pierwsza wdarła się na zamkowe mury, powinna zabezpieczać drabiny aby kolejni kamraci mogli wedrzeć się w głąb linii oporu obrońców. Atakujący nie powinni wdawać się od razu w bezmyślną szermierkę, ale starać się zadać jak najdotkliwsze straty na murach. W tym celu staraliby się powybijać załogi katapult, które byłe łatwe w eliminacji, i zadawały ogromne straty atakującym (poza murami).
W wyniku silnej eksplozji prochowni armata została „rozerwana na kawałki”.
Rozsadzenie działa było możliwe jedynie w wyniku implozji połączonej z absolutnym zakorkowaniem wylotu lufy. To także nie „rozrywało działa na kawałki”, ale poważnie „poszarpało” jego lufę.
Eksplozja prochowni poniszczyłaby działa w inny sposób. Uległy by zniszczeniu układy jezdne i „drewniane podwozie” armaty. Armaty w wyniku eksplozji nie powinny w żaden sposób ulec „rozerwaniu na kawałki”, ale ucierpieć na sposób właściwy dla eksplozji.
Podczas oblężenia jako pierwsza do szarży ruszyła ciężka jazda (husaria) pomimo obecności lżejszych formacji konnych.
Kiedy wódz decyduje się na atak przy użyciu kawalerii, jako pierwszą do szarży zawsze wykorzystuje lekką jazdę. Jest tańsza i szybsza. Po niej dopiero rusza ciężka jazda.
Na pierwszy rzut do ataku ruszyliby lekkokonni (jak „lisowczycy”), dopiero po nich pancerni, a na końcu ciężka husaria.
Ciężka jazda (husaria) jako pierwsza forsowała bramę bez rekonesansu.
Nikt nigdy, nawet w największym stanie upojenia, nie rzuca bez przeprowadzenia zwiadu ciężkiej jazdy przez bramę wroga.
Najpierw zaatakowaliby bramę lekkokonni czyniąc rekonesans, a dopiero potem możliwy byłby atak przy użyciu ciężkiej i półciężkiej jazdy (husarii i pancernych).
Kula łańcuchowa, użyta przeciwko ciężkiej jeździe, została wystrzelona w górę w wyniku czego dokonała dekapitacji kilku konnych z rzędu, i była jeszcze w stanie zawalić strop bramy.
Kule łańcuchowe były wykorzystywane w marynarce do łamania masztów, zaś na lądzie do koszenia szeregów idących wąską kolumną (przecinając przeciwników). Przypadek drugi był jednak możliwy tylko wobec nieopancerzonych jednostek. W przypadku ataku na kawalerię kule łańcuchowe ścinały konie „po nogach”, po czym upadający konny stawał się celem halabardników i piechoty z berdyszami. Dekapitacja ciężkiej jazdy przy użyciu takiej kuli była niemożliwa przez szereg zabezpieczających blach ochronnych na ramionach zbroi (które wybijały linki i łańcuchy w górę). Jeśli nawet taka sztuka udałaby się wobec jednego jeźdźca, to na nim by się to skończyło. O rozbiciu stropu bramy po przecięciu (nawet jednego) konnego nie byłoby mowy.
Okoliczność ataku husarii w tym filmie na bramę sprzyjała ukazaniu strzału z użyciem kuli łańcuchowej w sposób rzeczywisty. Nie wiem jednak dlaczego twórca musiał „odlecieć z fantazją”? Kula łańcuchowa wystrzelona powinna być w nieopancerzone nogi koni husarskich, po czym skosiłaby kilkunastu pierwszych kawalerzystów na glebę. Ci staliby się łatwym łupem dla piechoty z berdyszami. Skoszona jazda zatarasowałaby przejście dla pozostałym, i szarża w sposób zgodny ze stosowanymi historycznie standardami zatrzymana byłaby jednym strzałem! Takie piękne ukazanie prawidłowego użycia jednej kuli łańcuchowej przeciwko szarży w wąskim pomieszczeniu zostało zaprzepaszczone na rzecz bezmyślnej „wariacji artystycznej”.
Pocisk artyleryjski z przeciętnego działa przerwał Rosjanina (czy tam Rosjankę) „na pół” uderzając w bok ciała.
Według symulacji na żelowych manekinach, emitujących właściwości ludzkiego ciała, uderzenie ciężkiej kuli w brzuch „od frontu” powoduje penetrację ciała na wylot. W przypadku strzału w bok pocisk dochodzi do połowy ciała. Jedynie w przypadku wielkich kolubryn kula radykalnie mogła rozerwać górę ciała trafionego. Użyte w filmie armaty były jednak zbyt małe, aby rozerwać człowieka. Bisekcja zwłok miałaby miejsce jedynie po upadku na kanciaste twarde podłoże (po uderzeniu bocznym ciężkiej kuli).
Pocisk artyleryjski powinien spenetrować ciało do połowy, a bisekcja wystąpić w momencie upadku na twarde kanciaste podłoże.
Rosjanie siali spustoszenie prowizoryczną armatą zrobioną ze skóry.
Taka armata miałaby bardzo niską donośność i mizerną siłę penetracyjną. Po załadowaniu większej ilości prochu, pękłoby. Realniejszym pomysłem byłyby atakujące „płonącymi głazami” katapulty.
Skórzane działo winno mieć mniejszą donośność i siłę uderzenia. Pocisk z niego nie byłby w stanie dokonać dekapitacji, uszkodzić stropu bramy, czy polecieć na daleki dystans, przebić ściankę prochowni, i wyrządzić szkód na tak wielką skalę jak w filmie.

          Jak wspomniałem, nie jestem zawodowym oficerem, i nie studiowałem (na razie) na żadnym wojskowym uniwersytecie. Uwagi i zastrzeżenia te są skierowane z punktu widzenia pasjonata, stąd mogą wystąpić pewne błędy dostrzegalne przez fachowców z dziedziny militarystyki. Jestem otwarty na uwagi, i chętnie wysłucham zastrzeżeń do moich 12 punktów. Proszę również każdego, żeby nie wykorzystywał zaprezentowanej tutaj tabeli do brudnych gierek filmowego półświatka. Niech tabela pozostanie jedynie moim komentarzem zawierającym uwagi na dostrzeżone przeze mnie błędy.

Z narodowym pozdrowieniem,
Piotr Marek