Piotr Marek Blog

Archiwalny blog Piotra Marka zawierający wpisy sprzed kilku po powrocie do działalności.

Wyszukiwarka

niedziela, 1 lipca 2012

„Traktat Wersalski” oraz jego konsekwencje

         28 czerwca to rocznica podpisania „Traktatu Wersalskiego” z 1919 roku. Był on zalążkiem pod budowę nowej Rzeczypospolitej Polskiej. Jednak charakter tego państwa był niestety zbyt republikański, i porzucał wiele pradawnych elementów Tradycji Polski. Stąd nie gwarantował w pełni odrodzenia państwa utworzonego przez naszych Ojców Piastów. Nie przywrócono autorytetu, hierarchiczności i wyznaniowości, przez co kraj przypominał w wielu aspektach republikańską Francję po 1793 roku. Dokument zatwierdzony w 1919 roku gwarantował powstanie w Europie kilkunastu innych państw, choćby Finlandii. Każdym z nich zbudowano jednak w zgodzie z ideałami haniebnej rewolucji z Francji.
         Głównymi sygnatariuszami „Traktatu Wersalskiego” byli amerykański prezydent Thomas Woodrow Wilson, oraz premierzy: brytyjski David Lloyd George i francuski Georges Benjamin Clemenceau. Byli to republikańscy globaliści, ideowi spadkobiercy rewolucji 1789-1793, członkowie masonerii, zaś brytyjski premier, mający żydowskie korzenie, nie stronił od syjonistycznych sympatii. Kreowali się nienawiścią do Niemiec, Austrii i Węgier, z racji wypowiedzenia przez te kraje wojny porewolucyjnemu zachodowi. W pewnym stopniu ci trzej politycy byli ojcami Unii Europejskiej (dla przykładu Thomasowi W. Wilsonowi marzyły się „Stany Zjednoczone Europy”). W skutek postanowień „Traktatu Wersalskiego” powołano Ligę Narodów, czyli zalążek UE, ONZ i ponadnarodowych struktur globalnych. W większości sygnatariusze „Traktatu Wersalskiego”, byli najzwyklejszą w świecie zbieraniną syjonistów, jakobinów, wolnomularzy i rewolucjonistów. Tylko nieliczni z nich podpisywali go w dobrzej, wierze licząc na odrodzenie na jego mocy niepodległego państwa. Przewagę mieli jednak wywrotowcy. Taki dokument nie mógł więc powstawać z myślą o dobru jakiegokolwiek państwa, lecz wyłącznie w ideologicznym interesie prekursorów globalizmu. Samo jego podpisanie, i pokładanie w nim nadziei na zbudowanie państwa było błędem. Niepodległość tych kilkunastu państw była tylko częścią misternego planu sygnatariuszy traktatu. Zapewniała ona realizację kolejnego etapu w wielkiej rewolucji europejskiej, której celem była eliminacja ostatnich reakcyjnych państw europejskich, przy pozyskanej aprobacie społeczeństw dążących do niepodległości (zazwyczaj niezwiązanych z „Trójprzymierzem”). Pomogło przy tym bezmyślne zaślepienie rzeszy napaleńców żądnych odwetu na zaborcach w takim samym stopniu, jak niegdyś przyczyniło się do sukcesu krwawej rewolucji we Francji zacietrzewienie motłochu, rządnego zemsty za wyimaginowaną tyranię króla. Nie byli oni jednak w pełni świadomi politycznych manipulacji przy tym towarzyszących. Zarówno w rządach zaborców, jak i komitetach powstańczych, ogromne wpływy mieli talmudyści, członkowie tajnych związków i rewolucjoniści, którym zależało na wzajemnym wyniszczeniu się Narodów Europy. Ta niewiedza pchnęła naiwnych w objęcia politycznych szachrai, którzy zacierali jedynie ręce patrząc jak łatwo dali im się zmanipulować. Tak więc z jednej strony udało się syjonistycznym jakobinom wyeliminować reakcyjne rządy w państwach „Trójprzymierza”, zaś z drugiej strony zbudować odradzające się państwa od podstaw według ścisłych standardów republikańskich. Owoce traktatu były zatrute, zaś niepodległość Polski budowana na fundamencie dokumentu globalistów okazała się krucha jak dom wybudowany na piasku.
         Jak wspomniałem prawie każde państwo powstałe na mocy „Traktatu Wersalskiego” nie wskrzeszało w pełni tego powstałego we wczesnym średniowieczu. Zbudowano je na republikańskich standardach porewolucyjnego świata, w zgodzie z ideologicznymi wytycznymi spadkobierców libertyńskiego oświecenia. Nie odwoływało się więc ani do tradycji chrześcijańskich, ani pierwotnych (Słowian, German, Ugrofinów), które od wieków powiązane były z autorytetem władzy, hierarchią społeczną, czy panującą religią jako państwową. To jednak logiczne przy odbudowie kraju powierzonej pod opiekę zachodnim mocodawcom hołdującym „demokracji”, „tolerancji”, „prawom człowieka” i koncepcji „państwa otwartego”.
         Dla Polski taka niepodległość okazała się iluzoryczna. Z jednej strony dała suwerenność materialną tylko na 21 lat, a z drugiej strony otworzyła „ideologiczną puszkę Pandory”, której konsekwencje są widoczne obecnie w XXI wieku. Samo odrzucenie wtedy tylko kilku części składowych Polskiej Tradycji, pociągało za sobą stopniowo coraz bardziej pogłębiające się rozwydrzenie rewolucyjnych syjonistów i jakobinów. Z czasem żądali od nas coraz więcej. Dziś nie wystarczy im samo wyrzeczenie się Autorytaryzmu czy Hierarchii. Obecnie toczą oni walkę z tradycyjnym modelem rodziny, żądanie przywilejów dla sodomitów, a w przyszłości zapewne staną do walki o prawa dla kanibali. To jest właśnie skutek powierzenia Polski sygnatariuszom dokumentu z 28 czerwca 1919 roku! Chcieliście głupcy i naiwniacy „nowoczesności”, to teraz ponosimy jej skutki! W XXI wieku są już realizowane następne etapy rewolucji spotęgowane w Europie po klęsce Państw Centralnych (wszystkie kraje tego bloku były Reakcyjne, w Entencie „biała” była tylko Rosja).
         Wspomniana iluzoryczność takiej suwerenności objawiała się w jej jednowymiarowości. Zagwarantowała jedynie pełny powrót Polski w sferze materialnej, w mniejszym stopniu zaś w sferze kulturalnej i obyczajowej, i tylko w nikłym stopniu w sferze duchowej. Słuszna jest jedynie niepodległość pełna, czyli nie taka gwarantująca samego „powrót państwa na mapę”, ale także zapewniająca przywrócenie w owym państwie wartości stojących u źródeł jego powstania. A korzenie Polski jako państwa sięgają początków X wieku (chociaż wiek tutejszych nacji bywa szacowany nawet na 10 000 lat), i zostały przypieczętowane na mocy Chrztu 14 kwietnia 966 roku. Tylko w tych wartościach Polska jest w pełni sobą. Jedynie przy zachowaniu całego Narodowego Dziedzictwa możemy mówić o prawdziwej niepodległości.
         Pełne odrodzenie Polski wiązało się z poszanowaniem wszystkich wartości Średniowiecznej Cywilizacji Chrześcijańskiej. Możliwe było zarówno przy dotrzymani ugody z Rosją Carską, jak i na mocy postanowień „Traktatu Dwóch Cesarzy” z 5 listopada 1916 roku. Uzgodnienia te nie tylko gwarantowały pełne odzyskanie suwerenności we wszystkich sferach, ale również pozwoliłyby na odzyskanie państwa dwa lata wcześniej niż przy „łaskawej pomocy” państw zachodnich. Działania Romana Dmowskiego w Rosji z czasem przekształciłyby Autonomię Polską w Państwo Polskie. Z kolei zabiegi dyplomatyczne Władysława Studnickiego zyskały poparcie wielu przedstawicieli elity politycznej i wojskowej II Rzeszy. Owocem ich było poparcie generała Ericha Ludendorffa dla „Polskiego Pasa Granicznego” zapewniającego obecność ziem zachodnich wewnątrz terytorium Polski! Pojawiła się również szansa na uzyskanie kolonii zamorskich dla Polski w bogatych częściach Afryki. Gdyby te ustalenia doszły do skutku, Polska w późniejszych negocjacjach z Niemcami nie ryzykowała by terytorium własnym, ale mogła wymienić część zamorskich posiadłości w zamian za korzystniejszą granicę polsko-niemiecką. Umożliwiała to polityka Niemiec Wilhelma II, która w przeciwieństwie do bismarckowskiej, cechowała się większą ekspansją kolonialną niż europejską. Jednak wszystko to zostało zaprzepaszczone, bowiem granda nie mogącą znieść faktu powstania normalnej Polski, odrzuciła te korzystne dla nas postanowienia, i wolała zadowolić się ochłapami łaskawie rzuconymi (dopiero pod koniec wojny) przez spadkobierców libertyńskich rewolucji.
         Tajnym celem „Traktatu Wersalskiego” było wprowadzenie w reakcyjnych państwach Niemiec, Austrii, Węgier, a także i Turcji, jakobińskich republik laickich. Niemcy przekształcono w Republikę Weimarską. Tradycyjna flaga narodowa, w kolorystyce białej, czerwonej i czarnej, została zastąpiona szmatą karbonariuszy z rewolucji 1848. Ustawy ograniczające działania tajnych stowarzyszeń zostały uchylone, zaś nowo powstałe demokratyczne państwo prowadziło dużo bardziej antypolski kurs niż rządzy pruskie z czasów Kulturkampfu. Traktat nie określał jasno granic polsko-niemieckich, dając furtkę pod następujące kilka lat po zakończeniu Wielkiej Wojny krwawe potyczki terytorialne. Pozostawił nierozwiązaną kwestię Prus Wschodnich i Gdańska, dając możliwości pretekstu do przyszłych konfliktów. Austria i Węgry, będące ostatnim bastionem katolickiej państwowości w tradycyjnej formie, zostały całkowicie zdestabilizowane przez demokratyzację. W dawnym imperium Habsburgów zapanował chaos, a przeciwnicy polityczni strzelali do siebie nawzajem. W Turcji natomiast, państwo zostało zlaicyzowane tak samo jak republikańska Francja po rewolucji. Tradycyjne obrzędy religijne i kulturowe (jak tańce derwiszy) były zakazywane. W tym procesie destrukcji tureckich tradycji uczestniczył pro-republikański mason Kemal Atatürk. Tak oto rysują się tylko niektóre owoce „wersalskiego burdelu” w ostatnich państwach reakcyjnych Europy.
         Głównym poszkodowanym traktatu okazały się jednak Cesarskie Niemcy. Z państwa tego judeomasońskie elity zrobiły sobie „finansową dojną krowę”, przy pomocy wyssanego z palca argumentu winy tego kraju za wybuch I Wojny Światowej. Konflikt w rzeczywistości wywołała kierowana przez iluminatów „Czarna Ręka”. Rzekomo „serbska” „organizacja patriotyczna”, dokonała zamachu terrorystycznego na następcę tronu Austro-Węgier, którego konsekwencją było wypowiedzenie wojny agresorom przez zaatakowany kraj. Pokaźne fundusze na terrorystyczną działalność bałkańskich rewolucjonistów płynęły głównie ze Stanów Zjednoczonych. Tak więc I Wojna Światowa była wywołana przez amerykańską finansjerę, która umacniała lokalny terroryzm destabilizujący ostatnie Rzymsko-Katolickie Państwo w tradycyjnej formie. Wina Niemiec była wtedy nie większa niż Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji czy Włoch –polegała jeno na wypowiedzeniu wojny jednemu z sojuszników agresora. Jednak jakobińscy historycy potrafili odwrócić kota ogonem, a ich fałsze są powtarzane także przez „patriotów”. Winę za wybuch wojny nie poniósł w żadnej mierze jakikolwiek z jej inicjatorów, ale sojusznik zaatakowanego państwa wypowiadający wojnę pomagierom agresora. Ten tok rozumowania nie różni się niczym od myślenia mas obwiniających Polskę za wybuch II Wojny Światowej. Po tym kluczu za wybuch jakiejkolwiek wojny można oskarżyć każdego. Wystarczy do tego symboliczny związek z konfliktem. Przy pomocy powiązania logicznego kilku faktów, można z nich wywnioskować nawet największy absurd. Przykładowo II Wojnę Światową mogła (według tego klucza) wywołać Finlandia, gdyż „zaatakowała ZSRR w trakcie misji pokojowej” w momencie stabilizacji militarnej Europy. Jednak pomijając absurdy, człowiek kierujący się prawdą wie, że I Wojnę Światową wywołała „Czarna Ręka”. Terroryści sponsorowani przez finansjerę żydowsko-amerykańską. Koniec i kropka. Takie były fakty, a kto twierdzi inaczej, ten kryje tyłek wszelakim jakobinom, iluminatom i innym politycznym mąciwodom.
         Kolejną konsekwencją postanowień „Traktatu Wersalskiego” była potężna inflacja w Niemczech, która doprowadziła do zapaści finansowej kraju. Skutkiem tego była śmierć z głodu i bezrobocia od 2 do 4 milionów ludzi. Ponadto kilkanaście  milionów Niemców zepchnięto na margines społeczny. W tym czasie na szczyty drabiny społecznej wspinali się przedstawiciele mniejszości żydowskiej. To powodowało narastające oburzenie coraz mocniej marginalizowanych Niemców, pośród których rodziła się chęć brutalnego rewanżu za krzywdy wyrządzone przez sygnatariuszy i beneficjantów „Traktatu Wersalskiego”. Upokorzone społeczeństwo niemieckie, jak w dzisiejszych czasach polskie, w konsekwencji wybrało na swojego wodza radykalnego Adolfa Hitlera. Ten polityk okazywał się jedynym, który dał bezrobotnym pracę oraz wypchną państwo z dołka do pierwszej ligi krajów starego kontynentu. Poważną alternatywą dla niego byli jedynie komuniści (dążący do jedności z ZSRR wraz z pakietem jego zbrodni), oraz demokraci, którzy po wygranej dalej sprowadzaliby kraj w dół (jak współcześni liderzy III/IV RP), pociągając za sobą kolejne miliony ofiar nędzy i bezrobocia. Tak więc konkurencja nazistów wcale nie grzeszyła humanitarianizmem. Nic więc dziwnego, że wybór Niemców padł właśnie na Adolfa Hitlera. Nie było wtedy niestety lepszego liczącego się kandydata. Wyboru Adolfa Hitlera na wodza III Rzeszy można było jednak uniknąć. Wystarczyło zbojkotować postanowienia państw zachodnich jako bandyckie i chroniące prawdziwych podżegaczy wojennych. Wtedy Niemcy dalej byłyby „białe”, a brak demokracji uniemożliwiłby powstanie socjalistycznego lub nazistowskiego państwa. Tak więc II Wojna Światowa, wraz ze wszystkimi jej okrucieństwami, była kolejnym zatrutym owocem postanowień z 28 czerwca 1919 roku.
         Podsumowując, podpisanie „Traktatu Wersalskiego” przyniosło dla Polski skutki odwrotne od oczekiwanych. Zaprzepaściło odrodzenie państwa w zgodzie z wartościami stojącymi u źródeł jego powstania. Zaprzepaściło również szansę na uzyskanie zamorskich posiadłości, które oprócz dochodów, mogłyby pomóc w negocjacjach z państwami ościennymi o korzystniejsze granice. Wejście w konszachty ze spadkobiercami rewolucji oświecenia, i pozwolenie im na ekspansje światopoglądową na wschód, otworzyło „ideologiczną puszkę Pandory” której owoce są dziś odczuwalne w postaci degradacji obyczajowej i tradycyjnej państwa. Republika Polska powstania na mocy postanowień traktatowych w konsekwencji naraziła się na odwet społeczeństw przez niego pokrzywdzonych, czego konsekwencją była niemiecka agresja we wrześniu 1939 roku, PRL po wojnie, a dziś III/IV RP.

Z narodowym pozdrowieniem,
Piotr Marek