Piotr Marek Blog

Archiwalny blog Piotra Marka zawierający wpisy sprzed kilku po powrocie do działalności.

Wyszukiwarka

środa, 24 sierpnia 2022

Ćwiartki ćwierćinteligentów na osiach głupoty.


Ćwiartki ćwierćinteligentów na osiach głupoty


Polityka to nie miejsce na dziecinne głupoty! Nie wolno nam wyrzec się tradycji przodków za garść dolarów. Postanowiłem raz na zawsze rozprawić się z tymi wszystkimi dziecinnymi „osiami” i „ćwiartkami”, propagowanymi przez amatorów pozujących na „ekspertów” w dziedzinie polityki. Od kilku lat uważałem to za konieczne. Jednak 6 sierpnia 2022 roku miarka się przebrała! Te kropki na wykresie mogą zniweczyć wszystko, na co od wieków pracowali nasi przodkowie. W 2025 roku środowiska tradycjonalistyczne i monarchistyczne szykują się do świętowania Millenium Królestwa Polskiego. Teraz cały dorobek dzieła Mieszka I niweczy się jakimiś „ćwiartkami” i „osiami”, które rozpropagowali polityczni spadkobiercy buntowników zza oceanu.

Mamy na świecie „dobro” i „zło”, i taką ocenę stanu rzeczy nazywamy spojrzeniem moralnym na rzeczywistość. Na takim zdrowym podejściu zbudowano Cywilizację Europejską. Wynika ono choćby z sumiennego kierowania się zasadami chrześcijańskimi. Także klasyczna filozofia starożytnych cywilizacji w ten sposób postrzegała świat. Spojrzenie moralne jest więc postępowaniem zgodnym z wartościami, które zbudowały ostatecznie monarchie oraz narody Starego Kontynentu. Postępując w zgodzie z nim, pielęgnujemy naszą kulturę i cywilizację. Tak po prostu czyni każdy Europejczyk żyjący zgodnie z własnym dziedzictwem.

Spojrzenie moralne jest wartością fundamentalną dla Chrześcijańskiej Cywilizacji Europejskiej. Tak samo jak ustrój monarchistyczny czy organizacja własnego społeczeństwa w strukturze spójności etnicznej (z pewnym otwarciem na inne narody Europy i gościnnością względem pozostałych). Odrębność narodowa i językowa jest czymś naturalnym. Wyraża to choćby przedstawiona w „Piśmie Świętym” historia Wieży Babel. Z kolei dzieje opisane w „Księdze Królewskiej”, przyjście do nas Jezusa Chrystusa jako Króla, czy forma ustroju Państwa Watykańskiego pokazują wspaniałość monarchii. Z tym ustrojem wiąże się koncept „Władzy pochodzącej od Boga”. Europejczyk, czy to Polak, czy nie, kwestionujący to, wyrzeka się własnych korzeni. Fakt ten należy przyjąć, bo nie da się już z nim polemizować.

Zarówno „Pismo Święte”, jak i Europejskie Dziedzictwo Przodków, są źródłami dla spojrzenia moralnego, określającego istnienie „dobra” i „zła” w tym świecie. Z tych źródeł także wywodzi się idea władzy monarchicznej oraz naturalność istnienia różnych narodów oraz języków. Tutaj jednak oczywiście trzymam się wątku europejskiego. Być może gdzieś na terenie Starożytnych Chin znano jednocześnie pojęcie monarchii i narodu. Tego kwestionować nie zamierzam. Skupiam się tutaj wyłącznie na tym, co ukształtowało Polaków i Europejczyków. Kwestionowanie moralnego spojrzenia na rzeczywistość wyklucza daną osobę ze społeczności ludzi żyjących w zgodzie z chrześcijaństwem i realnymi wartościami europejskimi. Takie podejście, w dużej większości, niestety reprezentują ci, którzy swoją tożsamość głównie oparli o „ćwiartki” i „osie”.   

Współcześni Europejczycy zostali, w XX wieku, poddawani trendom amerykanizacji. Część z nich padło też ofiarą sowietyzacji. Polacy, Ukraińcy czy Niemcy padli nawet ofiarą obydwu. Większość ofiar sowietyzacji, po upadku ZSRR, natychmiast została poddana amerykanizacji, która dotknęła zarówno państwa związane z NATO czy UE, jak i też niezwiązane z którymkolwiek z tych tworów. Stało się to poprzez ich otwarcie się na „zachodnią demokrację”. Amerykanizacja wyhodowała osobniki, które „żyją tylko chwilą”, niczym jakieś zwierzęta. Poddają się, jak przysłowiowe „lemingi”, bieżącym trendom we wszystkim, co tylko się da. Wyrzekają się przy tym tradycji, która ukształtowała dziedzictwo ich przodków. Stali się więc, niestety, „drzewami oderwanymi od swoich korzeni”.

Przykładem wyżej wspomnianych osobników są młodociani liberałowie. Ich wysyp, z mojej obserwacji, nastąpił po 2015 roku. Trzon tego ruchu stanowią chłopcy. O ile spora ilość dziewcząt żyje zauroczonych socjalizmem, zamerykanizowanym szczyptą hollywoodzkiego feminizmu, o tyle wspomniani chłopcy, w swoim mniemaniu, „stanęli po słusznej stronie”, zostając zwolennikami nowego liberalizmu. Nie jest to jednak konserwatywny-liberalizm, popularny pośród „prawicy mojego pokolenia”, czyli ludzi urodzonych w latach 1980-1990. Tamten ograniczał się jedynie do akcentów liberalnych w sferze gospodarczej oraz prawnej. W innych dziedzinach życia pozostawał konserwatywny. Neoliberalizm, zalewający nas pod 2015 roku, całkowicie odrzuca „europejski konserwatyzm”. Tradycję opisaną powyżej uznaje za „przeżytek”. Jest więc negacją wszystkich fundamentów, na których zbudowana została Europa. Zdaniem takiego neoliberała, moralne spojrzenie na świat, w którym mamy po prostu „dobro i zło” jest „spojrzeniem jednoosiowym”. Proponują oni rewolucyjne „wieloosiowe spojrzenie”, w którym „świat się zmienia”, a wartości najwyraźniej ulegają relatywizacji. Taką właśnie postawę, należy potępić, jako moralnie szkodliwą i całkowicie nam obcą.

Każdy uczciwy człowiek wie, że „prawda jest prawdą”, „dobro jest dobrem”, a „zło jest złem” i tyle. Tu nie ma miejsca na polemikę. Wszystko, co jest „grzechem” – de facto nim jest. Każdy niegodziwy występek, który jest „złem”, nazywać musimy po imieniu. Na tym zbudowano Cywilizację Europy. Dla liberała z Polski, urodzonego po 2000 roku, jest to jednak „problem jednoosiowy”. Swój światopogląd nie opierają ani na „Piśmie Świętym”, ani na Europejskim Dziedzictwie, tylko na internetowych testach przyporządkowujących ludzi do „ćwiartek” znajdujących się na przecięciu „osi”. System klasyfikacji „osi i ćwiartek” opiera się o test, po którego wypełnieniu zostaje nam „przypisana” jakaś doktryna polityczna. W tym teście oś pozioma odpowiada za „prawicę” i „lewicę”, zaś pionowa za „autorytaryzm” i „libertarianizm”. Ten podział dzieli płaszczyznę na „cztery ćwiartki”, w której „prawa górna” (prawicowo-autorytarna) ma kolor niebieski, „lewa górna” (lewicowo-autorytarna) ma kolor czerwony, „prawa dolna” (prawicowo-libertariańska) ma kolor żółty, zaś ostatnia, „lewa dolna” (lewicowo-libertariańska), ma kolor zielony. Dlaczego krytykuję ten sposób klasyfikacji? Bo to „dziecinada” nie oparta się o nasze wartości!

Termin „prawicy” i „lewicy” powstał w XVIII wieku w Europie. Związany był z wydarzeniami poprzedzającymi rewolucję we Francji. Po stronie „prawej” ulokowani byli zwolennicy króla i chrześcijańskich zasad. Po stronie „lewej” republikańscy buntownicy i rewolucjoniści. USA powstały na wartościach tej właśnie „lewicy”, bo dla „prawdziwej prawicy” nigdy nie było tam miejsca. Ta została bowiem „wygnana z Ameryki” wraz z ostatnimi żołnierzami Jego Królewskiej Mości. Pewnymi elementami realnej „prawicy” byli w Ameryce „lojaliści”. Byli to ludzie lojalni wobec osoby panującego króla. Amerykańscy „lojaliści” byli niestety prześladowani jako „zdrajcy”, bo w jakobińskim mniemaniu, nie opowiedzieli się po stronie samozwańczego „nowego narodu”. Nie był to jednak prawdziwy naród, bowiem ten jest wspólną ludzi o takiej samej historii i pochodzeniu. Chrzest jest czymś, co także łączy narody w Europie. Za oceanem tak nie było. Amerykanie to tak naprawdę, wykreowana z potrzeby chwili, zbieranina różnych narodowości połączonych jedynie ideą „rewolucji amerykańskiej”, która postanowiła założyć swoje państwo. W świetle tych faktów, realna „prawica”, w czasach powstawania USA, była tam prześladowana. Kilkadziesiąt lat po tych wydarzeniach, podobne wewnętrzne prześladowania cierpieć będą polscy realiści, przeciwni „szaleństwom powstańczym” XIX wieku. Sama idea USA ma więc korzenie lewicowe.

Klasyfikacja we wspomnianych testach kompletnie nie uwzględnia (chrześcijańskiej) europejskiej tradycji, lecz (rewolucyjną) amerykańską. Jej „prawa” i „lewa” strona nie są powiązane z sympatiami do monarchii lub demokracji, lecz do gospodarczego liberalizmu lub socjalizmu. Amerykanie mają jednak wypaczone pojęcie „prawicy”, która ograniczają jeno do surowszych zasad obyczajowych (choć nie w kwestii rozwodów) i większej ilości wybranych swobód obywatelskich. Amerykańska „lewica” jest bardziej frywolna obyczajowo (choć w sprawie rozwodów nie bardziej niż „prawica”), i także walczy większą ilość (istotnych dla niej) swobód obywatelskich. Z kolei, również wbrew naszej tradycji, pionowa „oś” klasyfikuje testowanych jako „autokratów” i „libertarian”, przy czym to też nie wiąże się z sympatiami do różnych ustrojów politycznych. Dotyczy tylko większego lub mniejszego ograniczania swobód różnych obywatelskich, bez ich moralnej oceny. Takie klasyfikowanie jest więc obce Chrześcijańskiej Cywilizacji Europejskiej. Metoda „osi i ćwiartek” kreuje (niestety) „nowego człowieka” postępującego według spuścizny „rewolucji amerykańskiej”. Jest to więc zakamuflowana próba wykorzenienia Polaków z Polskości, a Europejczyków z Europejskości. Wszystko to w ramach dostosowania ich do standardów kraju budowanego przez wojujących judeoprotestantów, wrogów monarchii, państwa narodowego i wojujących wolnomularzy (wszyscy główni „Ojcowie USA” to byli ideowi masoni). W ten sposób bezczelnie „przerabiają nas na jankesów” przy nieświadomej aprobacie większości. Dlatego temu należy się przeciwstawić stosując tylko klasyfikacje uwzględniające nasze tradycje.

Zwolennicy teorii Feliksa Konecznego powinni dostrzec fakt, że USA nie mają nic wspólnego z „cywilizacją łacińską”. Ta opiera się o wiarę katolicką, antyczną filozofię grecką i o prawo rzymskie. USA natomiast zbudowano na judeoprotestantyzmie, filozofii rewolucjonistów dobry oświecenia oraz prawie anglosaskim. Nie jest to więc „cywilizacja łacińska”, ale zupełnie inna, którą określić można mianem „atlantyckiej”. Początki USA wiązały się z prześladowaniem wiary katolickiej. Katolików określano tam pogardliwym mianem „papistów”. Liderzy nowopowstającego kraju pochodzili z anglosaskich lub anglofilskich środowisk protestanckich. Z tego względu obecnie określani są jako WASP, czyli White Anglo-Saxon Protestants. Lidzie ci często pogardzali katolickimi Meksykanami. Amerykanie wymyślali liczne, pseudonaukowe, „teorie rasowe”, uważające Meksykan za „gorszych od nich podludzi”. Teorie te były fałszywe z tego względu, że wielu Meksykan miało także pochodzenie europejskie. Nie było ono jednak anglosaskie, ale iberyjskie, czyli klasyfikujące ich wprost do „rasy białej”. Statystycznie ciemniejsza karnacja Latynosów, względem Anglosasów, wynikała natomiast z opalenia skóry w mocniej nasłonecznionym klimacie, a nie z jakiejś wyimaginowanej „odrębności rasowej”. Analizując to, USA to kraj budowany na rasistowskich teoriach eugenicznych, antykatolickim protestantyzmie, wrogości do monarchii (w tym papiestwa) i pogardzie dla krajów typowo łacińskich. Nie ma to więc nic wspólnego z „cywilizacją łacińską”. Środowiska z Polski, sympatyzujące z neoromantyzmem, które popierają USA, wycierając sobie przy tym usta „cywilizacją łacińską”, są albo niedouczone, albo perfidnie manipulują faktami dla własnych korzyści. Same teorie „osi i ćwiartek” swoje założenia czerpią z tychże wzorców obcych dla cywilizacji określanej jako „łacińską”. Polacy, aby pozostać sobą, muszą je więc odrzucić.

            Światopogląd zwolenników „osi i ćwiartek” często cechuje agresywny progresywizm rewolucyjny. Jest on także obcy Chrześcijańskiej Tradycji Europejskiej. Swoje tezy budują w oparciu o założenie, że „świat się zmienia”, a więc wszystko, co tradycyjne, należy odrzucać jako „zacofane”. Tak samo jak zwolennicy rewolucji amerykańskiej, antyfrancuskiej czy bolszewickiej. Spojrzenie na świat w kategoriach moralnych, w których istnieje podział na „dobro” i „zło” jest dla nich także „zacofaniem”. Młodociani, zamerykanizowani liberałowie, przyjęli ten światopogląd. Nie kierują się „wartościami trwałymi”, ale jedynie tym, co obecnie „jest na czasie”. Nie są więc ludźmi gotowymi bronić, jak nasi przodkowie, jakichkolwiek wartości. Dla nich wszystkie „dotychczas uznawane” wartości muszą z czasem „ustępować” jakimś „nowym”, w ramach „stale zmieniającego się świata”. W ten sposób ofiara, jaką ponieśli obrońcy Polskości wiele lat temu, za sprawą tej ideologii, została poniesiona na marne. Przez „ideologię neoliberalną”, oraz te całe „osie i ćwiartki” może się okazać, że ofiara naszych przodków, poniesiona w walce o obronę Polskości będzie daremna, gdyż ojczyzna wszystkich polskich pokoleń zostanie zamerykanizowana, po wcześniejszym pozbyciu się dla niej „europejskiej konkurencji” (w postaci choćby „germanizacji”). Wszystkie te głupoty trzeba więc odrzucić, aby zachować resztki naszego dziedzictwa.

Ślepe kierowanie się zasadą, że „świat się zmienia”, jest w dalszej perspektywie niebezpieczne. Każde „dobro” jest „dobrem na zawsze”, a każde „zło”, jest „złem na wieki”. Wszystko, co „dobre” lub „złe”, jest takie, bez względu na czas i miejsce. Kwestionowanie tego otwiera ludzi na niebezpieczny relatywizm moralny. Ten z czasem może doprowadzić do powszechnej akceptacji niewyobrażalnie złych rzeczy, które mogą ostatecznie doprowadzić nas do zagłady. Kierując się jedynie zasadą, że „świat się zmienia”, możemy cofnąć się bo prymitywnych czasów barbarzyńskich, w których mordowanie, gwałcenie czy hołdowanie własnym dewiacjom, staje się powszechnie akceptowalne. Agresywny progresywizm jest więc zaprzeczeniem fundamentom na jakich zbudowano Europę. Relatywizacja wszystkiego możne doprowadzić do powszechnej akceptacji „zła”, ostatecznie niszczącego każdego człowieka. To, że „zło pozostaje złem” jest faktem, którego nie podważa w żadnej mierze argument, iż „czasy się zmieniają”. Niektóre wartości muszą pozostać nienaruszone, aby nie skazać nas wszystkich na samozagładę. Relatywizm, z racji postępu czasu, należy odrzucić.

Sama koncepcja „osi i ćwiartek” jest też dziecinadą. Sprowadza ona ważny problem, oceny światopoglądu danej osoby, do punktu odpowiednio oddalonego od przecięcia się dwóch osi na wykresie. Przypomina mi to sytuację z grą planszową Juden Raus!, wydaną w III Rzeszy. Parafrazując niemieckich polityków tamtych lat, że tamta gra „trywializowała problem poprzez sprowadzenie go do rzutu kostką” możemy stwierdzić, że dziś „osie i ćwiartki” wprost „trywializują ludzki światopogląd do kropki umiejscowionej w jednym z czterech kwadratów”. W ten sposób merytoryczna debata, polegająca na faktycznym sporze światopoglądowym, zostaje zastąpiona deklaracjami o czyjejś pozycji na „jednej z czterech ćwiartek”. W ten sposób poważna sprawa zostaje sprowadzona do zwykłej „dziecinady”. Obecna sytuacja jest zbyt poważna, by trywializować naprawdę istotne sprawy.

Podsumowując, mamy na świecie „dobro” i „zło”, których moralna ocena jest niezmienna bez względu na czas i miejsce. Relatywizacja tego faktu może doprowadzić nas do powszechniej akceptacji rzeczy „obiektywnie złych”, co prędzej czy później prowadzi całe społeczności ku ich samozagładzie. Europa to kontynent zbudowany na znacznie wyższych wartościach niż Stany Zjednoczone Ameryki. Tradycje krajów europejskich powiązane są ze spojrzeniem moralnym wynikającym z chrześcijaństwa, ustrojem monarchicznym opartym o koncepcję, że „władza pochodzi od Boga” oraz strukturą społeczną opartą o spójność narodową w danym kraju. Stany Zjednoczone Ameryki zostały zbudowane na założeniach kwestionujących te wszystkie wartości, dokładając do tego pseudonaukowe teorie rasistowskie przeciwko oponentom tamtejszych decydentów. Sprowadzanie oceny światopoglądowej ludzi do testu na „osie i ćwiartki”, opartego kryteria o obce naszemu dziedzictwu, trywializuje merytoryczną debatę do „dziecinnego” przypisania każdemu punktu w jednym z czterech kwadratów o różnych kolorach. Bądźmy więc poważni.

 

Pozdrawiam,

Piotr Marek