Zachodni politycy wzajemnie oskarżają
się o spowodowanie kryzysu imigracyjnego w Unii Europejskiej. Swoistym „kozłem
ofiarnym” jest tutaj kanclerz FRN Angela
Merkel, którą obwinia się o ten stan rzeczy. Faktem jest, że zapraszanie
przez nią do Europy ludności z terenów ogarniętych konfliktami dało wiatr w
żagle zmasowanemu napływowi imigrantów z tamtej części świata. Niemniej jednak
brak takiego zaproszenia, ze strony kanclerz RFN, wcale nie powstrzymałby
potencjalnej fali imigracji, gdyż nie to było jej przyczyną. Napływ ludności bliskowschodniej do Europy
spowodowany jest konfliktem wywołanym przez rewolucyjnych islamistów, którego
korzenie sięgają z kolei wojen na Bliskim Wschodzie wywołanych przez amerykańskich
neokonserwatystów oraz syjonistów.
Zwolennicy agresywnego kalifatu nie
utworzyliby swojego państwa gdyby nie neokonserwatywna polityka demokratyzacji
państw Bliskiego Wschodu, realizowaną na drodze niszczenia lokalnych reżimów
autorytarnych. Przyczyną kryzysu
imigracyjnego jest więc upadek autokracji, które były naturalnymi czynnikami
powstrzymującym swawolę polityczną radykalnych środowisk rewolucyjnych. W
chwili obecnej przetrwał tylko jeden autorytarny reżim syryjski, który
funkcjonuje dzięki wsparciu ze strony Federacji Rosyjskiej.
Ameryka
z kolei nie byłaby tak bezczelna ze swoją destrukcyjną polityką
demokratyzacyjną, gdyby nie upadek Reakcyjnych Monarchii Romanowów, Habsburgów
i Hohenzollernów. Wybuch I Wojny
Światowej był jedną z największych tragedii w dziejach cywilizacji chrześcijańskiej, bowiem pogrzebał ostatnie reakcyjne systemy w tradycyjnym ich rozumowaniu. Przez postanowienia „Traktatu Wersalskiego”
oraz powstanie Ligi Narodów Stany Zjednoczone Ameryki wtargnęły na europejską scenę
polityczną propagując tutaj ideały swojej rewolucji. Dwudziestolecie
międzywojenne wyłoniło kilka nowych systemów nawiązujących światopoglądowo do
państw „Starego Porządku Świata”, niemniej jednak ich organizacja nie była do
końca zgodna z tym, co istniało na Starym Kontynencie od czasów wczesnego
Średniowiecza.
Jakobińscy „patrioci” zapewne oburzą się w tym momencie, że ośmielam się
„krytykować moment odrodzenia się polskiej państwowości”. Niepodległościowcy nie zauważają jednak, że nowo powstałe państwo nie
zostało utworzone w oparciu o tradycyjne dla narodów europejskich wzorce, lecz
powstało w oparciu o dekadenckie zasady rewolucji amerykańskiej. Rok 1918
był jedynie „materialnym powrotem Polski na mapy świata”, jednak twór ten miał
mało wspólnego z państwem upadłym w 1795 roku. Powstałe po I Wojnie Światowej
Państwo Polskie na skutek „zamachu majowego” w 1926 roku przekształciło się z
republiki w dyktaturę sanacyjnych dyletantów. Nieudolne rządy sanacji
doprowadziły do klęski podczas „Kampanii Wrześniowej”. Historia pokazała, że wybór demokracji okazał się tragiczny w skutkach,
i koncepcja II Królestwa Polskiego z wielu przyczyn na pewno nie zakończyłaby
się tragedią września 1939 roku.
Wydarzenia z roku 1918 dały podwaliny do
obecnego europejskiego kryzysu imigracyjnego. Upadek monarchii autorytarnych spowodował powstanie republik, których
politycy, kierujący się ideologią politycznej poprawności oraz
multikulturalizmu, wspierają agresje zbrojne przeciwko państwom autorytarnym oraz
wprowadzają do lokalnych społeczności elementy wrogie nam kulturowo. Sama
demokratyzacja Europy doprowadziła do wybuchu II Wojny Światowej przez to, że
umożliwiła na przejęcie władzy w wielu państwach różnorodnym środowiskom dążącym
do globalnego konfliktu. Obecna demokratyzacja Bliskiego Wschodu ewidentnie
prowadzi świat ku nowej wojnie, która może okazać się jeszcze tragiczniejsza
niż konflikt z lat 1939-1945.
Gdyby
nie rewolucja w Rosji w 1917, oraz klęska Państw Centralnych w 1918, demokracja
nie rozprzestrzeniłaby się w równie wielkim stopniu co teraz, zaś „globalna rewolucja
amerykańska” nie zaraziłaby tak wielu narodów jak obecnie. Z polskiego punktu widzenia potencjalny sukces
Cesarzy byłby dla nas korzystniejszy. Europa
Trójprzymierza przewidywała powrót Polski na mapę Europy jako Królestwa o
znacznie większym obszarze niż maleńka republika jaką, z wielką niechęcią,
oferowali nam demokraci z zachodnich republik.
Obecny
kryzys imigracyjny swoje korzenie bierze w neokonserwatywnej polityce
amerykańskiej rodziny Bushów, której ambicją było zniszczenie Iraku Saddama
Husajna. Swój cel Bushowie
realizowali podczas prezydentur dwóch przedstawicieli ich klanu. Irak był
stabilnym bliskowschodnim autorytarnym państwem gwarantującym chrześcijanom
swobodę egzystencji. Zniszczenie tego autorytarnego systemu w 2003 roku dało możliwość na przecięcie
tam władzy przez zwolenników rewolucyjnego kalifatu wrogiego egzystencji
chrześcijan. Drugim czynnikiem
wpływającym na obecny kryzys imigracyjny było zniszczenie przez USA innego
stabilnego systemu autorytarnego w Libii Muammara Kaddafiego w 2011 roku. Państwo
to, podobnie do Iraku Saddama Husajna, było stabilne i zapewniające
chrześcijanom swobodę egzystencji. W tym państwie także przez demokratyzację
doszli do władzy ekstremistyczni islamiści.
Zniszczenie
autorytarnych państw w Iraku i Libii otworzyło „polityczną puszkę Pandory”, z
której wyłoniło się z czasem Państwo Islamskie. Zarówno
Saddam Husajn jak i Muammar Kaddafi, byli „lokalnymi Katechonami” powstrzymującymi islamistów przed ich
zapędami rewolucyjnymi. Gdy ich obydwu zabrakło, przy pomocy
demokratycznych procedur, ich państwa wpadły w ręce zwolenników kalifatu. Stąd nie trudno zauważyć, że za kryzys
imigracyjny de facto odpowiada nie tyle błędna polityka władz RFN, ale
anglosasko-syjonistyczna inwazja na Irak i Libię.
Nadzieją
na powstrzymanie Państwa Islamskiego jest wymierzona przeciwko niemu zbrojna
koalicja autorytarnego systemu Syrii oraz Federacji Rosyjskiej. Ofensywa wojsk lądowych tych dwóch państw znacznie
skuteczniej wypiera ISIL ze zdobyczy terytorialnych niż błędna polityka
bombardowań ze strony NATO i USA. Bombardowanie służy jedynie do zniszczenia
umocnień wroga, jednak do wyparcia go z danego terenu potrzebna jest silne
natarcie lądowe. Taką właśnie właściwą ofensywę prowadzi przymierze
syryjsko-rosyjskie. Bashar al-Assad oraz
Władimir Putin zasługują w pełni na miano „Katechonów”, gdyż skutecznie swoja
polityką powstrzymują rozprzestrzenianie się rewolucji islamistycznej
neobolszewii.
Obecny
kryzys imigracyjny został spowodowany przez upadek państw autorytarnych reżimów
powstrzymujących ekstremistów przed dojściem do władzy. Jedynym lekarstwem dla Europy jest odejście od demokracji.
Tylko silne, narodowe państwa, rządzone w
sposób autorytarny, będą w stanie skutecznie powstrzymać szalejącą falę
imigracji. W przeciwnym wypadku dalej demoliberalni politycy będą
utrzymywać swój błędny ideologiczny kurs, który z czasem doprowadzi do III
Wojny Światowej. Przez nowym globalnym konfliktem ochronią nas narodowe autorytarne monarchie
tradycjonalistyczne oraz zorganizowane w nich Ochotnicze Straże Europejskiej Cywilizacji powstrzymujące
ekstremistycznych rewolucjonistów przez działaniami na terenie Starego Kontynentu.
Pozdrawiam,
Piotr Marek