Przede wszystkim musi być zniszczona… I co potem???
Problem
z „nachalnym zamordyzmem” rodzi się poza granicami Unii Europejskiej. W wielu nikczemnych praktykach przodują kraje
anglosaskie spoza wspólnoty czy będące niezależne od UE kraje europejskie typu
Norwegia. Niestety rzeczywistość
zweryfikowała, że motto „przede wszystkim UE musi być zniszczona” okazało się
nietrafione. Nie da nam nic samo wyjście z UE. Nawet poza wpływem wspólnoty
na nasze życie nadal będziemy skazani na narzucanie nam degrengolady moralnej
ze strony zagranicznego lewactwa. Bez UE takie duże kraje jak Francja i Niemcy
stracą swoją siłę przebicia wobec Kanady czy Wielkiej Brytanii.
Francuski
czy niemiecki przekaz propagandowy, nawet jakby miał zrobić „fuzję ze sobą”, a
nawet rozszerzyć ją o kraje Beneluxu czy choćby o Austrię i tak zblednie przy
potędze przekazu izraelsko-anglosaskiego.
Słabo zaludniona
i „niegroźnie” wyglądająca na papierze Kanada ma populację zbliżoną do Polski,
ale ilość roczna uznawanych na świecie produkcji filmowych z Vancouver
przyćmiewa możliwości przerobowe „potężnych” Niemiec z tymi ich 80 milionami
mieszkańców. W ostatnim czasie na kilka produkcji
niemieckojęzycznych (w tym języku, a więc część np. z udziałem austriackim)
widziałem kilkanaście samodzielnie kanadyjskich, pomijając dodatkowe
koprodukcje z USA. Ideologicznie Kanada jest często przodownikiem chorych regulacji w naszym
życiu. Zanim do władzy doszła Angela Merkel, to Kanada od lat już
słynęła z absurdów w stylu oskarżenia mężczyzny o „napaść na tle seksualnym” z
racji tego, że zwyczajnie przysiadł się do kobiety na ławce. Zanim z RFN płynęły pierwsze głosy lobbingu w stronę
„zielonych technologii” to w Kanadzie od kilkudziesięciu lat działał Greenpeace.
Proponuję
także każdemu zrobić „eksperyment telewizyjny”, który przez 30 dni zajmie do 10
minut. Polega na przeglądzie
przez cały miesiąc ramówki TVN, TVP, Polsat czy nawet TV Trwam. Dodatkowo
zobaczcie co jest na pułkach w dowolnych marketach łącznie z tymi z kapitałem
„niemieckim” czy „francuskim”? Z jakich
krajów najwięcej produkcji? USA, Kanada, Wielka Brytania... i tak od
poniedziałku do soboty, jak mantra, produkcja USA, USA + Kanada, Kanada, USA,
Wielka Brytania (a obsesyjne powtarzanie tu USA nie bierze się znikąd). I
tam też mamy indoktrynację albo lewacką, albo takiego filosemickiego
„konserwatyzmu” z nutką protestancko-reformowaną z flagą USA w tle. Inne flagi
w tle dozwolone tylko jak są z korzeniami „rewolucyjnymi”, czyli głównie to
francuska i kanadyjska. Monarchizm jedynie dopuszczony w formie brytyjskiej,
reszta wiadomo – „fanatyzm” i w ogóle padają takie a nie inne „izmy”.
Mamy
niedzielę i pojawia się jakieś „urozmaicenie w przekazie”. Francuskie kino to
głównie filmy z Louisem de Funèsem (swoją drogą monarchista i tradycjonalista
katolicki), a niemieckie to głównie adaptacje braci Grimm (w sumie też
konserwatyści), a wszystkie głównie na „ciut bardziej niezależnej” TV Puls. Teleturnieje? Wszystkie na licencji jakiegoś,
którego oryginalna nazwa po angielsku. We Francji i w Niemczech w telewizjach
to samo. Krajowe produkcje to „na oko” jakieś 25% (czyli tak 1 na 4),
anglosaskie (lub z ich dominacją) jakieś 65% i reszta świata (coś bez USA czy
Kanady) to też pozostałe 10%. Tak więc jak „przede wszystkim UE zostanie
zniszczona” to nadal pozostaniemy z ręką w nocniku.
Rozbicie
na pomniejsze landy Niemiec oraz nowa rewolucja, która kompletnie spauperyzuje
Francję jak tamta słynna, sprzed wieków, wcale nie poprawią naszej sytuacji. Nadal będzie źle, a błędne założenia w myśleniu
doprowadzą jedynie do zniszczenia dwóch mających wielowiekową tradycję dzieł
wielkiej łacińskiej dynastii Karolingów. Złe praktyki rodzą się poza Europą
kontynentalną i to one ewidentnie ją psują od środka.
Pozdrawiam,