Monarchia jako gwarant pokoju i wolności
Dokonana
po I Wojnie Światowej demokratyzacja Europy nie przyniosła trwałego pokoju. Wręcz przeciwnie, była przyczyną zaognienia
sytuacji na Starym Kontynencie. Pozbycie się monarchii w Rosji i w Niemczech doprowadziło
do powstania systemów totalitarnych. Przepychanki
pomiędzy totalitarnymi i demokratycznymi republikami, finansowanymi przez
kapitał amerykański, doprowadziły do wybuchu kolejnej, jeszcze tragiczniejszej II
Wojny Światowej. Mimo tego anglosaskie elity polityczne dalej eksportują
rewolucję demokratyczną na wschód. Niesie to za sobą tragiczne konsekwencje. Politycy amerykańscy (oraz zainspirowani
nimi czerwoni lub pomarańczowi republikanie europejscy) nie chcą przyznać, że ich
antymonarchistyczna obsesja niesie za sobą śmierć i zniszczenie. Taka postawa
irracjonalnego zaślepienia ideologią jest charakterystyczna dla wszystkich obłąkanych
rewolucjonistów. Niestety tacy szaleńcy mają wpływ na stanowienie praw
krajowych i międzypaństwowych. Jeśli nie będą oni odsunięci od władzy, ich
działania będą nieść za sobą kolejne nieszczęścia. Jedynie odrodzenie się europejskich monarchii, mających realny wpływ na
stanowienie praw, może skutecznie powstrzymać to szaleństwo.
24
lutego 2022 roku media przekazały nam informację o rozpoczęciu wojny na
Ukrainie. Politycy rosyjscy oraz
amerykańscy przepychają się we wzajemnych oskarżeniach o doprowadzenie do tego
konfliktu. Przyczyna tej wojny tkwi
jednak w wydarzeniach roku 1917. To typowa fatalna konsekwencja demokratyzacji
Europy. Gdyby Rosjanie, Białorusini oraz Ukraińcy nadal żyli zjednoczeni pod berłem
carskim, nadal byłby dziś pokój pomiędzy tymi wschodnimi Słowianami. Monarchia Romanowów
jednak została zniszczona w 1917 roku.
Skutkiem tego było powstanie komunistycznego państwa totalitarnego. Rozpad ZSRR, po kilkudziesięciu latach, na
kilka pomniejszych, wieloetnicznych systemów demokratycznych, stał się
zarzewiem nowych konfliktów. W większości z tych republik faktyczne rządy
sprawują służby oraz finansowi oligarchowie, którzy uzależnili od siebie wielu
polityków. W Carskiej Rusi taka sytuacja byłaby niemożliwa. Monarchia posiada skuteczne
narzędzia do powstrzymania mafii, pyszałkowatych oligarchów oraz polityków
przed ich szalonymi zapędami. Czy zatem
proklamowanie „Wielkiej Rusi” (pod berłem carskim), jak niegdyś Wielkiej
Brytanii (pod wspólną koroną królewską), dałoby trwały pokój pomiędzy Rosją,
Ukrainą i Białorusią? Tego wykluczyć nie można. Tym bardziej, że w trakcie
tejże wojny, według kilku źródeł, Maria
Romanowa oferowała aktywną pomoc dla wielu jej ofiar, często wbrew
interesom rosyjskich oraz ukraińskich decydentów.
Zamerykanizowani
ludzie, zaślepieni mitem demoliberalnej rewolucji, nie są w stanie dostrzec
możliwości, jakie daje europejskim narodom ustrój monarchistyczny. Nie wiedzą bowiem, że monarchizm jest dla narodów
Europy czymś naturalnym. Monarchia jest
dla nich częścią ich tradycji. Czynnikiem kształtującym ducha narodowego,
mającym swoje korzenie w chrześcijaństwie oraz dziedzictwie ich przodków.
Wspomnianym wyżej ludziom „wolność” pomyliła się z systemem demokratycznym. Takie
osobniki niczym nie różnią się od bolszewików, którzy to z kolei „wolność” utożsamili
z komunizmem. Sama współczesna
demokracja odbiera ludziom bardzo dużo prawdziwej wolności. Raz, często
przeradza się w socjalizm, który stopniowo pozbawia ludzi godziwych warunków do
samodzielnej egzystencji. Dwa, republika demokratyczna zmusza ludzi do życia w
systemie, który sam z siebie tonie w coraz bardziej absurdalnych przepisach. Narody Europy swoją wolność zawdzięczały
właśnie monarchiom. Odbierając im koronowanych władców, skazali je na niewolę
partii politycznych, układów, złodziejskich danin oraz irracjonalnych
przepisów.
Podręczniki oraz media jednogłośnie wmawiają
wszystkim, że upadek „zaborczych monarchii” był jedyną możliwą drogą do odzyskania
przez Polskę wolności. Jest to nieprawda. Była to tylko jedna z opcji, która w
dodatku dała podstawy do tragedii
września 1939 roku. Naziści nie
mieliby bowiem władzy, gdyby nadal rządził Kaiser. W XIX wieku Polacy nie raz mogli odzyskać wolność na drodze „pracy u podstaw”. Wszystko to jednak
rujnowały kolejne rewolucje, określane w mediach i podręcznikach mianem
„powstań”. Odrodzona Polska, po 1918
roku, została ostatecznie demokratyczną republiką. W Europie każdy system demokratyczny, ze swej natury, jest stopniowo
kolonizowany politycznie przez angloamerykański zachód oraz przeróżne, często
kosmopolityczne, środowiska lewicowe. Co prawda narodowcy wygrali pierwsze,
ideowe wybory po 1918 roku. Jednak już
w następnych ulegli już opcjom skierowanym w lewo. Te zaś realizowały
faktycznie nie polskie, ale radzieckie tudzież zachodnie interesy. Taka właśnie jest pułapka demokracji. Z
pozoru wolność. W praktyce niewola partii, układów, tyrania mniejszości i absurdalnych
przepisów. Tylko odrodzenie na
drodze monarchii dałoby Polsce najwięcej wolności.
Niemal identyczna sytuacja była po 1989 roku. Parlament początków III
RP był na swój sposób „demokratyczny”. Kolejne jego kadencje przynosiły jednak
coraz to nowsze mechanizmy utrudniające wejściu do niego inicjatyw oddolnych. Jak
się okazało, system szybko się zdegenerował. Demokracja z czasem staje się areną do swawoli dla przeróżnych, egoistycznych
cwaniaczków, których dawne królewskie rody chętnie zaganiały do uczciwej pracy.
Wspominane przez Grzegorza Brauna
„mafie, służby i loże” stanowią faktyczną wewnętrzną dekadencką elitę każdej
republiki. Naród w takim systemie staje
się zakładnikiem partii politycznych oraz amerykańskich oligarchów wspieranych przed
klany bankierskie (głównie żydowskie, jak np. Rothschildów) czy Wall Street.
Analizując to wszystko trzeba niestety stwierdzić, że w 1918 roku naród polski
nie uzyskał upragnionej wolności. Polacy
przeszli płynne spod panowania zaborców do niewoli międzynarodowych układów
mafijnych, przejmujących automatycznie władzę, wraz z nastaniem demokracji.
Demokratyzacja Europy nie przyniosła
nikomu na Starym Kontynencie pokoju i wolności. Polityka prezydenta USA Thomasa W. Wilsona, przeciwnika „koncepcji
władzy pochodzącej od Boga,” realizowana po 1918 roku, doprowadziła do
powstania systemów, które wraz z amerykańskim kapitałem, wywołały II Wojnę
Światową. Wszystkie wojny, od tych z końca XX wieku, po tę na Ukrainie, to
konsekwencje upadku monarchii, stanowiących czynnik powstrzymujący liczne, w
tej części świata, zarzewia konfliktów zbrojnych. Gdyby Habsburgowie dalej władali swoim państwem, najpewniej nie byłoby
dziś tragicznej historii Serbów, Chorwatów i Bośniaków. Gdyby Kaiserowie nadal rządzili w Niemczech,
kobiety z ich miast nie byłyby dziś masowo napadane i gwałcone. Polska będąca królestwem nie byłaby skazana
na obecną inflację oraz przepychanki polityczne. Romanowowie nie pozwoliliby zabijać się wzajemnie Rosjanom, Ukraińcom
i Białorusinom. Wszystkie te tragedie
nie miałby miejsca, gdyby nie demokratyzacja Europy po 1918 roku.
Pozdrawiam,